Kino
i filmy, to domena Natalii. Dlatego szkoda, że to nie Ona, tylko ja napiszę
kilka słów o widzianym wczoraj filmie, bo zręczności w pisaniu mojej żonie nie
sposób odmówić. Zapowiadała Nać wzbogacić blog swoimi wpisami, lecz jak dotąd
nic. Gdyby tak przyjęła rolę naczelnego recenzenta-krytyka, zyskał by blog, rodzinny sznyt i lekkość damskiej dłoni otrzymując. Być może, nową zakładką
trzeba by go obdarować? Dla ścisłości, projekt kinematograficzny mknie z
prędkością pendolino. Stan licznika na chwilę obecną to 42 filmy, w 42-im
tygodniu.
„Gone
Girl”, to o nim mowa. Absolutnie w mojej ocenie doskonały, świetny,
rewelacyjny. Mistrzostwo kina służącemu rozrywce. Nati w pędzie zachwytu wyraża
opinię, iż to najlepszy z filmów widzianych w tym roku. Nie wiem, trudno mi
orzec. W swej kategorii na pewno tak. Wychodziłem już z kina zakochany,
rozmarzony, znudzony, uśmiechnięty itd., ale nie przypominam sobie – jak sięgam
pamięcią – kiedy oglądany film wywarł na mnie takie wrażenie. Film jest
nieprzewidywalny, zaskakujący i bez happy end-u. Kiedy nadchodzi moment i
wydaje się, że teraz to już wszystko będzie proste i jasne, film łapie drugi
oddech zaczynając kręcić wywijasy zdarzeń niczym roller coaster. Fabuła jest
tak zgrabna, że żadnemu z bohaterów nie kibicujemy. Nie ma podziału na dobrego
i złego, kata i ofiarę. Każdy z bohaterów ma swoje ciemne i jasne strony. Jedyne
czego chcemy się dowiedzieć, to w jaki sposób intryga się sfinalizuje. 150
minut uważnego wpatrywania w ekran upływa błyskawicznie. Nasze pierwsze
podsumowanie na gorąco po zakończeniu projekcji, to jednoczesne - O kurde.
Film
nie przygniata posępnością, ponurym klimatem, deszczową aurą. Wręcz odwrotnie,
jest dość „nasłoneczniony”, jasny, pogodny. Akcja toczy się stosunkowo powoli, i nie wiem w jaki
sposób, ale ciśnienie jest stale utrzymywane. Okazuje się zbyteczne epatowanie krwią i przemocą, których – poza jedną sceną – w filmie nie uświadczysz.
Po
raz kolejny świetnie w swą rolę wszedł Ben Affleck. Choć długo do człowieka nie
mogłem się przekonać, to kolejna rola w której mi się podoba. Nie gorzej wypada
śliczna Rosamund Pike jako zimna sucz wariatka.
Noted
OdpowiedzUsuń