Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2014

Raport z kolonii zamorskich - odc.7 - Wydarzenia (nie)najświeższe

Tenisową gorączką pochłonięci byliśmy w minionym tygodniu. Osiem smukłych jak łania wymachiwaczek rakietą stawiło się w Singapurze, by w turnieju WTA Masters – nieoficjalnych Mistrzostwach Świata - wziąć udział. Wśród nich rodaczka nasza – Agnieszka Radwańska. Po F1, kolejna to topowa impreza sportowa, którą Singapur z podziwu godną zaradnością sobie zagwarantował. Następny przemyślany ruch marketingowy, stawiający Singapur w pozycji – nic bez naszego udziału się nie dzieje. Pozazdrościć. Jako Polak zawistny nie mogę oprzeć się pokusie i spytam – ciekawe ile to kosztowało? Było, nie było, prawo do organizacji imprezy na kortach Indoor Stadium zagwarantował sobie Singapur na kolejne cztery lata.

Raport z kolonii zamorskich - odc.6 - CBD kontra HDB, który Singapur jest prawdziwy?

Poniższy tekst jest bardziej efektem luźnych przemyśleń i spostrzeżeń, aniżeli usystematyzowanych wniosków, wynikających z częstszego wykorzystywania autobusów jako środka transportu. Podróż autobusem – fajnie jeśli to piętrowiec -  odbywana wszerz i w poprzek Singapuru sprzyja poznawaniu miasta z innej perspektywy. Oczom ukazuje się Singapur mniej znany, Singapur nie tak spektakularny, Singapur nieco skrywany. Zastanawiam się, który jest tym prawdziwym? Ten, który już chwilę po przylocie na lotnisko Changi uderza niesamowitością? Changi to chyba jedyne lotnisko, gdzie grube dywanowe wykładziny zastępują betonową posadzkę, a rzędy darmowych foteli do masażu stóp i pleców dopraszają się wykorzystania. Jeśli zaś dysponujemy czasem i ochotą, czeka jeszcze kino i basen. Wszystko, by rzucić na kolana przylatujących gości. Nie mniej jednak, Singapur ma dwie twarze. Bogatą, nowoczesną, tą chętnie eksponowaną, oraz ubogą, smutną, tą którą niechętnie się chwali. W końcu, Singapur zajmuje b

Raport z kolonii zamorskich - odc.5 - Zamek w Singapurze

Zapowiadałem wpis o gościu, zatem obietnicę wypełniam. Najazd szczęśliwie nie trwał długo, więc z fasonem, uśmiechem na ustach, zagryzając zęby i pilnując dobytku jakoś go przetrwaliśmy. Co tu dużo mówić, za Wojtkiem nie przepadam. Teściowa (moja) tęsknie do Niego wzdycha, a Jej oczy ilekroć mnie widzą wyrażają pytanie – czemu Grzegorz, nie Wojtek? Do tego inteligentny, dowcipny, zabawny, przystojny, szmulki głowy za nim obracają, dlatego z definicji facet lubić się nie da, że o podbieraniu czystych skarpetek kiedy do nas zajeżdża nie wspomnę. Parę lat temu, kiedy my bardziej ruchliwe chłopaki byli, w jednym mieście mieszkając, grywaliśmy z Wojtkiem w kopaną. Dziś żałuję, że niedostatecznie wykorzystałem szansę by Wojtka w piszczele legalnie i z całą mocą pokopać.

Connecting dots - wpis gościnny o meblach

Kiedy byłam dzieckiem bardzo lubiłam konkrenty rodzaj łamigłówki dla dzieci – łączenie ponumerowanych kropeczek, z których powstawały kształty. Takie łamigłówki były na przykład w weekendowym Głosie Szczecińskim. Z kolei w początkowej fazie nauki matematyki najbardziej lubiłam zbiory i części wspólne. I tak mi jakoś zostało – lubię łączyć ze soba fakty, lubię doszukiwać się pokrewieństw i owych części wspólnych – wspólnych przeżyć, historii, pochodzenia. Wierzę też w znaki. Nie, nie drogowe, raczej takie wskazówki od losu. Tym przydługim wstępem wprowadzam Was w kontekst tego wpisu. To naprawdę będzie o meblach. I o częściach wspólnych też.

Fajny film wczoraj widziałem

Kino i filmy, to domena Natalii. Dlatego szkoda, że to nie Ona, tylko ja napiszę kilka słów o widzianym wczoraj filmie, bo zręczności w pisaniu mojej żonie nie sposób odmówić. Zapowiadała Nać wzbogacić blog swoimi wpisami, lecz jak dotąd nic. Gdyby tak przyjęła rolę naczelnego recenzenta-krytyka, zyskał by blog, rodzinny sznyt i lekkość damskiej dłoni otrzymując. Być może, nową zakładką trzeba by go obdarować? Dla ścisłości, projekt kinematograficzny mknie z prędkością pendolino. Stan licznika na chwilę obecną to 42 filmy, w 42-im tygodniu.

Raport z kolonii zamorskich - odc.4 - Jedziemy (My) na Koh Lanta

Bez obaw. Rąk mi nie urwało, Singapuru z powierzchni nie zmiotło. Wstrętu kliko twórczego również nie zaznałem, profesji blogera nie porzucam. Rozbrat z pisaniem sobie wziąłem tymczasowy, bowiem w wyjazdach byliśmy. Lapka zdecydowałem się na taką ewentualność nie zabierać, uznawszy za przesadę ciągać go w każde miejsce ze sobą. Żył ja bez komputera przez kilka dni i donoszę, że da radę. Nie oznacza to, że odcięci od świata na ziher byliśmy. W telefony – mniejsze wersje komputerów – byliśmy wyposażeni. W każdym razie od klikania na kilka dni uciekliśmy.

Czwartkowy wieczór w Little India - zapis w systemie fotovideo - NO COMMENTS

Raport z kolonii zamorskich - odc.3

Witajcie w naszej bajce, gdzie słoń nie zagra na fujarce, tylko ja nieco posmęcę. Kolacja odpękana, nastała chwila relaksu. Ravioli ze szpinakiem oraz grzybami układa się w brzuchu, a białe wino pomaga trawić. Natomiast galaretka malinowa – przywieziona z Polski -  z odrobiną pokruszonych herbatników polanymi Bailey’s-em, jak zwykle świetnie sprawdziła się jako deser. Dziękować Bogu, że nie zapomniał stworzyć Włochów. Ostatki weekendu spędzamy na balkonie. Miś ze swoim tablecikiem, którego testuje od tygodnia, ja po przeciwpołożnej, z lapkiem. Pora by posklejać literki w słowa i przesłać cotygodniowy raport.