Szturmem wzięła Singapur w miniony weekend Formuła 1. Stwór przeraźliwie głośny i tłumy przyciągający. W chwilach gdy Robek Kubica laury gromadził, wzbudzał ów sport w nas ograniczone zainteresowanie, a obecnie kojarzy mi się jedynie z wyścigiem kosiarek do trawy. Na tę okoliczność postanowiliśmy z Misiem tereny tzw. Down Town, gdzie wyścig się odbywa, szerokim łukiem omijać. Sobotę zapoczątkowaliśmy długim i leniwym śniadaniem, by na resztę dnia przenieść się do East Coast Parku, który rozciąga się wzdłuż plaży. Niezbyt okazały zapis - lecz zawsze jakiś - fotovideo, to próba fragmentarycznego uwiecznienia tych zdarzeń. Początki bywają trudne, ale być może w przyszłości i w odpowiedzi na zapotrzebowanie będą się pojawiać częstsze relacje typu fotovideo.