Poinformować
chciałem, że wydawnictwo bloga „Co za żucie” chwilowo zamiera. Chwilowo, znaczy
się na okres kilkunastu dni. Bez obaw, powróci.
Do
kraju demokracji rozumianej inaczej się udaje. Dostęp tam do sieci reglamentowany, Google ze swoimi używkami wrogiem z priorytetem najwyższego ryzyka, a Blogger całkowicie zakazany. Oczywiście,
kraj ten być może i ma jakieś swoje plusy, ale chodzi o to, aby te plusy nie
przesłoniły nam minusów.
Mimo
obostrzeń, lapka z sobą zabieram i w wolnych chwilach postaram się postukać co
nieco, bądź zapisywać karteczki myślami, by po powrocie z tego gotowy tekst
wyprodukować. Na razie więc tyle. Bywajcie.
Ciekawostka na koniec. Sport ekstremalny postanowiłem pouprawiać. Malaysia Airlines wiezie mój tyłek do Szanghaju. Ubaw po kokardy.
... jest zima to musi być zimno... Pani kierowniczko,czy ja palę?! Ja palę cały czas ;)
OdpowiedzUsuńPozdro
Zioot
W Szanghaju bylo zimno, miedzy 15 a 20 stopni :)
OdpowiedzUsuńWrocilismy. A wlasciwie ja juz jestem w Singu, a Wilk jeszcze na lotnisku w Kuala Lumpur.