Przejdź do głównej zawartości

Informacje mam do przekazania

Poinformować chciałem, że wydawnictwo bloga „Co za żucie” chwilowo zamiera. Chwilowo, znaczy się na okres kilkunastu dni. Bez obaw, powróci.


Do kraju demokracji rozumianej inaczej się udaje. Dostęp tam do sieci reglamentowany, Google ze swoimi używkami wrogiem z priorytetem najwyższego ryzyka, a Blogger całkowicie zakazany. Oczywiście, kraj ten być może i ma jakieś swoje plusy, ale chodzi o to, aby te plusy nie przesłoniły nam minusów.
Mimo obostrzeń, lapka z sobą zabieram i w wolnych chwilach postaram się postukać co nieco, bądź zapisywać karteczki myślami, by po powrocie z tego gotowy tekst wyprodukować. Na razie więc tyle. Bywajcie.

Ciekawostka na koniec. Sport ekstremalny postanowiłem pouprawiać. Malaysia Airlines wiezie mój tyłek do Szanghaju. Ubaw po kokardy.

Komentarze

  1. ... jest zima to musi być zimno... Pani kierowniczko,czy ja palę?! Ja palę cały czas ;)
    Pozdro
    Zioot

    OdpowiedzUsuń
  2. W Szanghaju bylo zimno, miedzy 15 a 20 stopni :)
    Wrocilismy. A wlasciwie ja juz jestem w Singu, a Wilk jeszcze na lotnisku w Kuala Lumpur.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Food Adventure, Part 1 – wpis gościnny o jedzeniu.

Singapur ma niewiele zalet (tu czytelnicy kręcą głowami z niedowierzaniem), a jedną z nich jest niewątpliwie dostęp to lokalnej kuchni. Przy czym lokalna oznacza niemal całą Azję Południowo-Wschodnią, zatem jedzenie malajskie, indonezyjskie, tajskie, hinduskie, wietnamskie... no i oczywiście singapurskie. Jest w czym wybierać i nasze początki w Singu były jedną wielką wyprawą degustacyjną. W tej chwili wiele lokalnych dań już nam się opatrzyło i z przyjemnością gotujemy w domu bądź chodzimy do „zachodnich” restauracji. Mamy jednak stałe lokalne miejscówki i o jednej z nich będzie dzisiejszy wpis.

Connecting dots - wpis gościnny o meblach

Kiedy byłam dzieckiem bardzo lubiłam konkrenty rodzaj łamigłówki dla dzieci – łączenie ponumerowanych kropeczek, z których powstawały kształty. Takie łamigłówki były na przykład w weekendowym Głosie Szczecińskim. Z kolei w początkowej fazie nauki matematyki najbardziej lubiłam zbiory i części wspólne. I tak mi jakoś zostało – lubię łączyć ze soba fakty, lubię doszukiwać się pokrewieństw i owych części wspólnych – wspólnych przeżyć, historii, pochodzenia. Wierzę też w znaki. Nie, nie drogowe, raczej takie wskazówki od losu. Tym przydługim wstępem wprowadzam Was w kontekst tego wpisu. To naprawdę będzie o meblach. I o częściach wspólnych też.

Raport z kolonii zamorskich - odc.1

Wiem, wiem, trochę pojechałem ostatnim razem. Opowiadania mi pisać, nie blog. Na przyszłość postaram się zdecydowanie bardziej kondensować posty. Poza tym, biję się w pierś lekuchno na znak skruchy. Dostrzegłem w tym moim ostatnim pisaniu delikatniusieńką i ledwie dostrzegalną chęć zabłyśnięcia. No ale ja to już jestem taki malutki pozerek, co to lubi czasem pobłyszczeć.